Ostatnio słyszałem kilka razy o
rezygnacji księży katolickich z kapłaństwa. Na przykład kilka tygodni temu Trójmiasto
zostało wstrząśnięte odejściem dominikanina, Jacka Krzysztofowicza. Wieloletni
opat, znany kaznodzieja swoją decyzję motywował swoją dojrzałością i potrzebą
normalności.
Wczorajsza decyzja Ratzingera
nazwana została przejawem odwagi i siły. Wszyscy się zastanawiają nad
przyczynami.
Ratzinger przez wiele lat był
prefektem Kongregacji Nauki Wiary. Walczył z herezjami np. z teologią
wyzwolenia, przemycaniem buddyzmu do chrześcijaństwa przez Anthony’ego de Mello
itd.
Trzeba o nim powiedzieć, że jest
przede wszystkim teologiem. Przez kręgi ultrakatolickie został nawet nazwany w
99% protestantem! Czytając jego książki widziałem teologa wychodzącego z punktu
widzenia bardziej biblijnego i historycznego niż tradycyjnego. Uważam, że
przejawem dużej odwagi Ratzingera już jako papieża było stwierdzenie potrzeby ‘nowej
ewangelizacji’ ponieważ większość katolików żyje w herezjach i ogłoszenie
toczącego się obecnie ‘roku wiary’ mającego odnowić znajomość doktryn Nowego
Testamentu w Kościele Rzymsko-katolickim.
Po skończeniu pełnienia funkcji prefekta
Kongregacji Nauki Wiary zamierzał przeprowadzić się na bawarską wieś, w swoje
ojczyste strony, aby pisać książki. Sprawy potoczył jednak inaczej. Konklawe
powierzyło mu urząd głowy kościoła rzymsko-katolickiego, a on to przyjął. Po
kilku latach decyduje się na bezprecedensowy krok. Rezygnuje. Co innego pisanie
książek pełnych marzeń o odnowie kościoła, czerpiąc pełnymi garściami z różnych
tradycji kościelnych, a co innego bycie człowiekiem-instytucją stojącym na
czele kurii rzymskiej. Co innego piętnować herezje w obrębie Kościoła
Rzymsko-katolickiego , a co innego w imię jedności musieć przymykać na nie
oczy.
Osobiście uważam, że za tą
decyzją stoi i zmęczenie i frustracja. Na pewno decyzja wymagała niecodziennej
siły. Nic dziwnego, że poprzednia podobna decyzja miała miejsce w XIII wieku.
Papieża Celestyna V podaje się jako historyczną postać będącą inspiracją
decyzji Benedykta XVI. Celestyn V był pustelnikiem, duchowym człowiekiem, który
stał się papieżem w wyniku dziwnego zbiegu okoliczności, w sposób
niespodziewany i trochę na przeciw swojej własnej woli. Bardzo szybko
zrezygnował. Za tę decyzję jednak resztę swojego życia spędził pod kluczem…
Życzę, aby Josef Ratzinger nie
spędził reszty swojego życia pod jakimś metaforycznym kluczem i żeby miał
okazję resztę swojego życia poświęcić, jak to sam określił na modlitwę ale
również na pisanie książek.
Gratuluję odwagi lub jak mówią
inni dojrzałości. Często trzeba zrezygnować, aby wygrać. Bycie osobą ‘na świeczniku’
pozwala robić wrażenie, ale to poza świecznikiem w normalnym życiu możemy
wpływać realnie na życie innych ludzi, bliskich. Świat nie ulega zmianie
poprzez robienie wrażenia ale wpływanie. Może Josef Ratzinger dokona więcej
poprzez abdykowanie niż poprzez pontyfikat.
Arcyciekawe pozostaje, kto
zostanie wybrany następnym papieżem. Ten wybór nie jest tylko ciekawy, ale też
ważny. Ten człowiek ukształtuje nie tylko Kościół Rzymsko-katolicki ale również
wpłynie na resztę chrześcijaństwa. Myślę, że powinniśmy się o to modlić. Moim
faworytem pozostaje kardynał Wiednia Christof Schonborn. W jego życiu jest
wyraźny moment nawrócenia. Jest bardzo otwarty na wspólnoty o charakterze
charyzmatycznym i ewangelicznym, a przede wszystkim w sercu jego głoszenie jest
Chrystus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz